piątek, 1 lipca 2016

Rozdział 5 Wywar Żywej Śmierci i kłótnia z Golden Trio

Następny dzień był dosyć luźny choć trochę nużący. Rano obudziłam się o 6:45 za sprawą mojego budzika. Wstałam by następnie iść do łazienki, z której wyszłam 15 minut później ubrana w mundurek składający się z czarnej spódnicy, długiej białej koszuli z kołnierzykiem, krawatu w zielono-srebrne paski oraz szarego swetra-kamizelki. Do tego założyłam czarne rajstopy oraz czarne wysokie botki z ćwiekami. Miałam nałożony delikatny makijaż podkreślający moje oczy oraz rozpuszczone włosy. Gotowa poczekałam na pozostałą dwójkę by mogły się uszykować. O 7:25 szłyśmy już w kierunku Wielkiej Sali. Tam zajęłyśmy standardowo miejsce najbliżej drzwi. Po życzeniu sobie smacznego  zaczęłyśmy jeść. Ja wzięłam sobie dwa tosty z serem, które popiłam sokiem dyniowym. Gdy zjadłam je ze smakiem poczekałam na dziewczyny. Po chwili podszedł do nas nasz opiekun profesor Severus Snape. Jak zwykle miał czarne szaty, w których wyglądał jak prawdziwy nietoperz z lochów, jednakże żaden z  Ślizgonów nigdy tak go nie nazwał, przynajmniej nie na głos, ponieważ mamy do niego szacunek. Grzecznie się z nim przywitałyśmy na co skinął głową by za chwilę podać nam pergaminy, na których jak się spodziewałam były nasze plany zajęć. Profesor potwierdził moje przypuszczenia mówiąc:
- Oto wasze plany zajęć.
Powiedziawszy to już chciał pójść dalej, ale go zatrzymałam mówiąc:
- Profesorze. Gratuluję nowego stanowiska. Zasłużył Pan na nie.
- Prince, podlizywanie się mi nic Ci nie da.
- Profesorze, przecież pan wie,że tego nigdy nie robię i nienawidzę lizusów typu Granger. Ja tylko stwierdzam fakty.
- Tak czy inaczej przyjdź do mnie po lekcjach.
- Oczywiście, profesorze.
Po tych słowach czarnowłosy poszedł do innych uczniów. Ja uśmiechnęłam się jeszcze pod nosem by nikt nie zauważył i odwróciłam się w stronę przyjaciółek. Porównałyśmy razem swoje plany i wyszło na tym,że mamy je identyczne z wyjątkiem Elizabeth, która dobrała inne przedmioty. Przypomniałam sobie jak w zeszłym roku   po wynikach z SUM-ów siedziałyśmy w naszym pokoju i każda siedziała na swoim łóżku mając w rękach dwie kartki. Jedna to były wyniki egzaminów. Miałam same Wybitne z wyjątkiem Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, z nich miałam Powyżej Oczekiwań. Drugą kartką była lista przedmiotów, które miałam wybrać  na następne 2 lata nauki. Przez chwilę zastanawiał się i rozważałam różne opcje by w końcu przypomnieć sobie jedną istotną rzecz. Następnie wzięłam pióro i zaczęłam zaznaczać przedmioty, które lubię, czyli eliksiry, OPCM, Starożytne Runy oraz Astronomię. Zostały mi jeszcze 3 przedmioty do zaznaczenia, więc wybrałam te, które jako tako toleruję, czyli Zaklęcia i uroki, transmutację oraz Historię Magii. Gdy już wszystko zaznaczyłam odłożyłam kartki na bok i się położyłam mówiąc:
- Skończyłam.
Na te słowa dziewczyny spojrzały na mnie. Katherine po chwili podeszła do mnie i zapytała:
- Już ? Jakie przedmioty wybrałaś ? Jaki zawód ?
Słysząc te pytania myślałam, że zadaje je osoba z porażeniem mózgu. Spojrzałam na nią jak na idiotkę i zaczęłam mówić:
- Dziewczyno , chyba zapomniałaś kim my jesteśmy.
Tym razem to ona spojrzała na mnie jak na idiotkę, a Elizabeth spojrzała na nas zza kartek zaciekawiona. Zaczęłam jej tłumaczyć:
- Jesteśmy arystokratkami czystej krwi. My mamy swoje powinności, obowiązki, czy jak kto woli przeznaczenie.  Od dziecka rodzice wpajali nam zasady rodów czarodziei czystej krwi. Jaka jest podstawowa i najważniejsza zasada ?
- " Utrzymać przede wszystkim czystość krwi rodu. Małżeństwa powinni aranżować rodzice, którzy wybiorą odpowiedniego kandydata lub kandydatkę spełniającego/spełniającą  ich oczekiwania"
- Właśnie. Naszą przyszłością jest wyjście za mąż za arystokratę czystej krwi i danie dziedzica rodu, a później następne dzieci, które trzeba będzie wychować.  To jest nasze przeznaczenie. Dlatego wybrałam przedmioty,które lubię i toleruję, nie które z nich przydadzą mi się kiedy zostanę Śmierciożerczynią. Tym się właśnie kierowałam w wyborze przedmiotów.
Na moje słowa dziewczyny zamyśliły się by po chwili przyznać mi rację. Katherine zaznaczyła takie same przedmioty jak ja tak samo Elizabeth,ale ona dodała jeszcze Numerologię. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Jeszcze raz spojrzałam na plan. Pierwsze mam dwie godziny eliksirów. Zgodnie stałyśmy od stołu i ruszyłyśmy w stronę lochów. Weszłyśmy do PWŚ by następnie ruszyć do naszego pokoju. Tam podeszłam do kufra i wyciągnęłam czarną torbę na ramię z godłem Slytherina. Włożyłam potrzebne mi dzisiaj podręczniki i razem z dziewczynami ruszyłyśmy na pierwszą w tym roku lekcję eliksirów.  Byłyśmy przed czasem,więc oparłyśmy się o ścianę i zaczęłyśmy rozmawiać o różnych spawach. Nareszcie zabrzmiał gong. Wszyscy weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsca. Usiadłyśmy w trzecim rzędzie. Ja usiadłam na środku, a po moich bokach Elizabeth i Katherine. Tę lekcję jak i wszystkie inne mieliśmy oczywiście z kim ? Z Gryfonami. Oczywiście jakby inaczej. Czy dyrektor naprawdę sądzi,że nasze domy się pogodzą ? Próżne nadzieje. Slytherin i Gryfindor nigdy nie będą żyły razem w zgodzie. Moje myśli przerwał nowy nauczyciel eliksirów niejaki profesor Horacy Slughorn. Zaczął mówić:
- Witajcie. Jak już zapewne wiecie jestem profesor Horacy Slughorn i będę was uczył eliksirów. Na początku coś Wam powiem. Dzisiejszego ranka przygotowałem dwa eliksiry, które stoją na pierwszej ławce. Czy ktoś z Was wie jak się nazywają ?
Oczywiście jak można było przewidzieć ręka Granger wystrzeliła w górę. Po uprzejmościach wymienionych z profesorem podeszła do pierwszego kociołka, gdy już miała odpowiedzieć do sali wtargnęli Potter i Wesley.  Oczywiście musieli zrobić w okół siebie szum. Widziałam jak na widok Pottera Slughornowi aż zaświeciły się oczy. Czyli , profesorek leci na sławę hmm. Już zaczynam go nie trawić,a nie minęło jeszcze 15 minut lekcji.Wreszcie Granger dostała głos i powiedziała:
- Pierwszy to Veritaserum , a drugi to Amortencja.
- Bardzo dobrze panno Granger. Jednak Amortencja nie  wzbudza prawdziwej miłości, bo to nie możliwe, ale powoduje bardzo silne zadurzenie lub obsesję. Z tego powodu to zapewne najbardziej niebezpieczny eliksir w tej sali.
Przez chwilę myślałam,że wybuchnę śmiechem,ale się powstrzymałam i miałam nadal obojętny wyraz twarzy. Nie powiem widok Parkinson i Brown na czele dziewczyn podchodzących powoli do tego eliksiru był prze zabawny. Ciekawe na kim by chciały go użyć. Pewnie Parkinson na Malfoyu, ale Brown. Choć zapewne po tym uśmiech skierowanym do rudzielca to pewnie do niego. Dobra. Lekcja się skończyła. W zasadzie nic nie zrobiliśmy. Zobaczymy na następnej lekcji. Na przerwie rozmawiałyśmy o tej lekcji. Podzieliłam się spostrzeżeniami w stosunku do Parkinson i Brown, która ewidentnie leci na Wesleya. Kolejną lekcję eliksirów spędziliśmy na ważeniu eliksiru, czyli Wywarze Żywej Śmierci. Oczywiście zrobiłam go perfekcyjnie i skończyłam go jako pierwsza czekając aż podejdzie do mnie Slughorn. Gdy podszedł i wrzucił listek,który się spalił aż zaklaskał w dłonie i dopiero teraz zwrócił na mnie uwagę  mówiąc:
- Wyśmienicie. Idealnie uwarzony eliksir. Jak się nazywasz ?
- Jestem Annabell Prince profesorze.
Na moje nazwisko profesorowi zaświeciły się oczy. Najwyraźniej wiedział kim są lub znał osobiście moich rodziców. Wysokie szychy w Ministerstwie Magii. Slughorn jakby nie dowierzając zapytał się:
- Kim są Twoi rodzice ? Chyba znam to nazwisko tylko nie mogę sobie przypomnieć skąd.
Wiedziałam,że udaje. To było gołym okiem widać,że wie kim są właściciele tego nazwiska, ale musiałam grać pozory, więc odpowiedziałam:
- Moi rodzice do Rebecca i Aaron Prince. Pracują w Ministerstwie Magii.
- Ach teraz ich kojarzę. Za tak wyśmienity eliksir dostajesz 20 punktów dla Twojego domu.
Skończywszy mówić uśmiechnął się szeroko i wrócił do innych uczniów. Jaki żałosny typek. Będę musiała wypytać o niego rodziców lub Snape'a. Lekcja się skończyła i teraz miałyśmy godzinę wolnego przynajmniej ja i Katherine, bo Elizabeth miała Numerologię. Poszłyśmy do PWŚ i tam zaczekałyśmy na następną lekcję, którą była Obrona Przed Czarną Magia w tym roku prowadzona przez Severusa Snape'a. Gdy wybił gong na przerwę powoli z Katherine ruszyłyśmy na trzecie piętro gdzie mieściła się klasa, w której odbywały się zajęcia OPCM-u.  Jak zwykle oparłyśmy się o ścianę i czekałyśmy na Elizabeth, która przyszła 5 minut później. Zaczęła narzekać:
- Jak ja tej szlamy nienawidzę. Ja mam z nią Numerologię. Rozumiecie to! Jeszcze się szlama wymądrza. Normalnie nikogo nie dopuszcza do głosu. Nawet dzisiaj poprawiła  profesor Vector. Myślałam,że jej zaraz Cruciatusa rzucę. Ona w ogóle nie powinna chodzić do tej szkoły. Nic nie warta szlama.
Na te słowa uśmiechnęłyśmy się z Katherine do siebie, bo rzadko się zdarza,że Lee nie panuje nad sobą. Doprawdy przezabawny widok. Wreszcie zadzwonił gong, a Elizabeth  wciąż była wkurzona. Jako przyjaciółka pocieszyłam ją mówiąc:
- Kochana, zaraz mamy OPCM ze Snapem. On ją już utemperuje.
Na te słowa od razu się uśmiechnęła i razem weszłyśmy do sali by zająć miejsca po lewej stronie w trzecim rzędzie. Taki sam układ jak na każdej lekcji, czyli ja na środku, a dziewczyny po moich bokach. Niedaleko nas usiadło Golden Trio. Granger zawzięcie coś mówiła tym idiotom uśmiechając się tak szeroko,że się dziwię,że jeszcze jej szczęka nie wyleciała. Po chwili cała trójka spojrzała w stronę Lee. Już wiedziałam o czym mówią,a raczej o kim. Bezczelnie obgadywali moją przyjaciółkę, ale pożałują tego. Jeszcze dzisiaj.Następnie spojrzeli na mnie, a ja uśmiechnęłam się wrednie. To było ostrzeżenie, kolejnego nie będzie. Za nami jak się okazało usiadło trzech chłopaków z mojego domu. Łatwo się było domyślić,że są to Zabini, Nott i Malfoy. Uśmiechali się w naszą stronę.Gdy Zabini chciał coś powiedzieć nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Tak, to był profesor Snape. Lekcja się zaczęła i wszystkie rozmowy umilkły. Spojrzałam jeszcze raz na Golden Trio i uśmiechnęłam się wrednie. Ta mina mówiła tylko jedno: Zemsta za Lee. Oni o tym wiedzieli, bo natychmiast zbladli, a Granger spuściła głowę. Już za późno. Doigrają się i dostaną nauczkę,że ze mną jak i moimi przyjaciółkami się nie zadziera. Profesor Snape zaczął mówić:
- Jak już dobrze wiecie to ja będę was uczył w tym roku Obrony Przed Czarna Magią...
Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ja mu przeszkodziłam zgłaszając się. Uniósł brew do góry i skinął głową dając mi znak,że mogę mówić:
- Chciałam tylko powiedzieć profesorze,że to jest jedna z mądrzejszych decyzji dyrektora. Nie oszukujmy się pańscy poprzednicy nic nas nie nauczyli. Pierwsza klasa Quirrell , druga pożal się Merlinie pozer Lockhart, trzecia- tutaj spojrzałam na Pottera- wilczek Lupin- na te słowa widziałam jak Wybraniec poczerwieniał ze złości, a za mną ktoś zawył, był to oczywiście Malfoy, który się do mnie uśmiechnął, kontynuowałam- czwarta auror Moddy, piąta Panna Różowo Mi W Głowie Umbridge. To nie byli w ogólne nauczyciele. Niczego nas nie nauczyli. Mam nadzieję,że pan profesorze przełamie w końcu tę farsę. Jeszcze raz gratuluję posady, tylko szkoda,że nie uczy nas pan eliksirów...
- Bo już nie jesteś najlepsza z eliksirów i profesor Slughorn ma Cie w głębokim poważaniu to już Ci szkoda,że Snape nas nie uczy.- wybuchnął Potter.
Ooo Tak. Właśnie na to czekałam, zabawę czas zacząć:
-  Tak się składa, że to JA dzisiaj dostałam 20 punktów za idealnie uwarzony eliksir Wywaru Żywej Śmierci, a nie Ty. Ciebie lubi tylko przez pryzmat tego,że  masz na nazwisko Potter oraz za Twoją sławę, która jest żałosna tak samo jak Ty. Teraz z łaski swojej zamknij się, bo jakbyś nie zauważył to trwa lekcja, którą przerwałeś swoim idiotycznym wybuchem.
Cały czas mówiłam spokojnie z maską obojętności, co nie można powiedzieć o Potterze, który był cały czerwony ze złości i krzyczał. Niedojda. Odwróciłam się w stronę profesora Snape. Ten patrzył się cały czas na nas. W końcu powiedział:
- Potter 20 punktów od Gryfindoru za przerwanie pannie Prince. Ty natomiast 5 punktów od Slytherina za wypowiedź o nauczycielach oraz 10 punktów dla Slytherinu za poprawnie uwarzony eliksir. Teraz jednak wracajmy do lekcji.
Na te słowa uśmiechnęłam się do profesora by potem pokazać Potterowi wredny uśmiech. Lekcja minęła spokojnie. Gdy byłyśmy w drodze do WS przeszkodził nam Potter i reszta Golden Trio. Uczniowie na ten widok zatrzymywali się i czekali na rozwój wydarzeń. Potter wreszcie zaczął mówić:
- Ty przeklęta Ślizgonko. To wszystko przez Ciebie. Po jaką cholerę musiałaś się odzywać i jakim prawem obrażasz profesora Lupina.
- Byłego profesora jak już.Trzeba było nie zaczynać.
- Niby co zrobiliśmy co ?
- Granger chyba Wam wszystko powiedziała, czyż nie ?
Na te słowa dziewczyna się zarumieniła, a ja uśmiechnęłam się wrednie. Dziewczyny koło mnie nie wiedziały o co chodzi,ale chyba szybko się domyśliły, bo zaraz wkroczyły do akcji. Lee wkurzona zaczęła mówić:
- Co szlamo ? Już się pochwaliłaś ? Jesteś żałosna. Myślisz,że wszyscy Cię polubią za to,że aż kipisz wiedzą, że się wymądrzasz ? Jeżeli tak to się grubo mylisz. Nawet nie wiesz jakie jest to wkurzające.
- A co ? Czyżbyś jej zazdrościła tego,że jest mądrzejsza od Ciebie, czarownicy czystej krwi. To Cię razi,że mugolaczka jest lepsza od Ciebie.- krzyczał Wesley.
Już chciałam coś powiedzieć,ale uprzedziła mnie Davis mówiąc:
- Ty się nie odzywaj, zdrajco krwi. Przynosisz hańbę czarodziejom. Jesteś tak samo żałosny jak pozostała dwójka . Nic nie warci idioci, którzy myślą,że jak się podlizują dyrektorowi to są ponad wszystko. Mylicie się.
Znów Potter zaczął mówić,a raczej krzyczeć w stronę brunetki:
- Mówi to zwykła szmata, która się nie szanuje. No z iloma facetami się przespałaś co ? Przyznaj się. Pewnie teraz nawet nie pamiętasz, jesteś zwykłą dziwką.
Nie, teraz przesadził. Już miałam coś powiedzieć,ale Potter jeszcze nie skończył:
- A Ty Lee. Czarownica, która uważa się za inteligentną,a jest głupia jak szyszka i jeszcze nic nie warta.
Razem z Davis chciałyśmy coś powiedzieć, ale czarnowłosy spojrzał jeszcze na mnie i powiedział:
- No i oczywiście Prince. Jedna wielka dziwka. Przyznaj się. Sypiasz ze Snapem dzięki czemu dostajesz takie oceny i nie dostajesz szlabanów. Hmm? Bo w końcu do niczego innego się nie nadajesz.
Stałam jak rażona piorunem. On to powiedział. Potter nazwał mnie dziwką Snape. Za mną odezwał się męski głos, który przeszedł koło mnie i stanął przede mną patrząc na Pottera. Był to Malfoy, a koło niego jak z pod ziemi wyrośli Zabini, który stanął przed Katherine i Nott stojący przed Lee. Blondyn zaczął mówić z wyraźną pogardą w głosie patrząc na Pottera z obrzydzeniem:
- Myślałem,że niżej upaść nie możesz, a jednak. Jak śmiesz tak do niej mówić. Jeszcze raz zauważę,że się do niej zbliżysz to pożałujesz. Trzymaj   się od nich z daleka. Widać,że wychowywali Cie mugole. Nie masz ani krzty szacunku do kobiet.
Następnie do czarnowłosego podszedł Zabini i powiedział:
- Davis też się to tyczy. Jeżeli jeszcze raz ją tak nazwiesz lub się w ogólne na nią spojrzysz tak Ci dokopię,że nawet te Twoje Golden Trio Cię nie pozna.
Kolejny był Nott, mówiąc:
- Jeszcze raz porównasz Lee do tej szlamy to pożałujesz.Nie zbliżaj się do niej, a nawet na nią nie spoglądaj. bo z tych Twoich  okularków zostanie miazga tak jak z Ciebie. Trzymajcie się od nich z daleka.
Po tych słowach każdy chłopak zabrał jedną z nas za ramię i ruszyli do PWŚ. Stamtąd poszliśmy jak się domyślam do ich pokoju. Był to taki sam pokój jak nasz tylko,że ten był przesiąknięty męskimi perfumami. Usiadłyśmy na kogoś łóżku i patrzyłyśmy się na nich, a oni na nas. Po chwili odzyskałam głos i powiedziałam:
- On na prawdę nazwał mnie dziwką Snape ?
- A mnie szmatą ?
-  A mnie porównał do szyszki i powiedział,że jestem nic nie warta i głupia ?
Spojrzałyśmy się na siebie i powiedziałyśmy razem:
- Muszę się napić.
Na te słowa zaśmiałyśmy się. Chłopaki patrzyli na nas dziwnie by po chwili się uśmiechnąć. Blaise wstał i poszedł gdzieś by po chwili wrócić z dwoma skrzynkami Ognistej Whisky mówiąc:
- Wasze życzenie jest dla mnie rozkazem.
Następnie rozdał każdemu po butelce. Wszyscy razem otworzyliśmy butelki i stukając się z z każdym krzyknęliśmy:
- Na zdrowie.
Pociągnęłam ostro z butelki. Czułam jak alkohol przepływa mi przez krtań. Tak. tego było mi trzeba. Nagle usłyszeliśmy gong przypominający o lekcji. Spojrzeliśmy się po sobie. Wiedzieliśmy czego chcemy. Zawołałam:
- Zgredku !
Przede mną pojawił się tak dobrze znany mi skrzat domowy. Powiedziałam mu,żeby nam przyniósł jakieś przekąski. Po chwili razem z dziewczynami poszłyśmy do pokoju by się przebrać z mundurków. Założyłam czarne rurki z dziurami na kolanach, czarną bokserkę z jakimiś napisami i czarne vansy. Poprawiłam makijaż i byłam gotowa. Dziewczyny ubrały się tak samo jak ja tylko,że w innym kolorze. Katherine na szmaragdowo,a  Elizabeth na biało. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Tak. Miałyśmy tą samą myśl. Czas na imprezę. Wyszłyśmy z pokoju i skierowałyśmy się w kierunku pokoju chłopaków. Oni też byli przebrani na luzie. Leciała muzyczka,były przekąski i alkohol. Gdy zamykałam pokój rzuciłam jeszcze Silencio . Imprezę czas zacząć !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz