sobota, 11 czerwca 2016

PROLOG

Stoję pośrodku tłumu. Wszędzie panuje chaos. Powietrze przecinają różnorodne zaklęcia. Każdy tutaj z obecnych pragnie tylko jednego... by przeżyć. Modlą się w duchu by przetrwać i zobaczyć swoją rodzinę, przyjaciół, a nawet swoją drugą połówkę. W tym całym chaosie jestem ja. Uchylam się przed różnorodnymi klątwami, które lecą w moją stronę. Blokuje zaklęcia i kontratakuję. Nie przywiązuję do tego większej wagi. Robię to automatycznie. Ciało jest tutaj i walczy o przetrwanie ,ale umysł jest daleko stąd. Pokazuje mi on obrazy moich rodziców,wujka,  przyjaciółek, a nawet szkolnych wrogów. Zastanawiam się czy jeszcze ich zobaczę ? Czy może w tej chwili potrzebują mojej pomocy lub co gorsza upadają na ziemię z ostatnim tchnieniem ? Niestety na te pytanie nie znam odpowiedzi. Jednakże mój umysł podsuwa mi jeszcze pewien obraz. Obraz, który od pewnego czasy mnie prześladuje. We śnie, czy na jawie oczy o kolorze stali przeszywają mnie na skroś. Choć umysł na początku to wypierał to ciało już szukało wśród tłumu parę szarych oczu. Rozglądałam się dookoła by tylko znaleźć właściciela owych tęczówek, które dawały mi w pewien sposób ukojenie. Nagle to zobaczyłam. Chociaż już wile razy miałam do czynienia z tym zaklęciem, ba to ja zawsze je rzucałam bezlitośnie i bez skrupułów, to teraz sama miałam zostać jego ofiarą. Mogłabym utworzyć tarczę, która by odpiła owe zaklęcie lub zrobić cokolwiek by się uratować, ale nie. Stałam jak słup cała sparaliżowana. W moją stronę leciał tak mi znany zielony promień, który miał na celu pozbawienie mnie żywota. Przed oczami w szybkim tempie przeleciało mi całe moje życie, by na końcu pokazać mi obraz właściciela szarych oczu, które nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy zdobyły moje oziębłe, bezduszne, wykute z kamienia serce. Zamknęłam oczy wciąż widząc ten obraz i czekałam na śmierć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz