niedziela, 12 czerwca 2016

Rozdział 1 Początek końca

Stojąc w garderobie słuchałam nowej piosenki Fatalnych Jędz. Była fantastyczna. Zaczęłam pomału poruszać się w rytm muzyki, by za chwilę tańczyć na całego. Wyciągnęłam różdżkę z tylnej kieszeni jeansów i machnęłam nią by pogłośnić piosenkę. Następnie zaczęłam skakać, obracać się i robić różne figury taneczne. Po chwili przystopowałam trochę i jeszcze raz machnęłam różdżką tym razem rozpakowując zakupy. Gdy nowe rzeczy były już na swoim miejscu poszłam do sypialni jednocześnie ściszając muzykę. Może jednak zacznę od początku. Nazywam się Anabelle Rebecca Prince i jestem czarownicą. Tak. Moja rodzina należy do jednego z najstarszych rodów czarodziei czystej krwi. Wychowałam się w przeświadczeniu o wartości i utrzymaniu czystej krwi. Jest też równoznaczne z tym, że nienawidzę szlam, mugoli oraz zdrajców własnej krwi. Są to dla mnie robaki, które tępię na każdym kroku i przy każdej okazji. Tak. Zachowanie godne Ślizgona, którym jestem już od 5 lat. W ogóle nie ma się czemu dziwić. Wszyscy z mojej rodziny byli w Slytherinie, więc ja też kontynuuje tą tradycję.  W tym roku będzie to już mój 6 rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Chociaż pochodzę z bardzo starego rodu i jestem arystokratką to jednak nie należę do najbardziej popularnych osób w moim domu. Oczywiście nie znaczy to, że jestem popychadłem, czy kozłem ofiarnym. Co to, to nie. Nie angażuję się tak towarzysko jak, nie którzy Ślizgoni pragnący tylko coraz większej popularności. W zupełności mi wystarczą moje dwie przyjaciółki, z którymi znam się od dzieciństwa, gdzie spotykałyśmy się na różnorodnych uroczystościach, ale dopiero na pierwszym roku zaczęła się nasza prawdziwa, dozgonna przyjaźń. Są to Katherine Davis, czarownica o brązowych lokowanych włosach i zielonych oczach oraz Elizabeth Lee, czarownica o blond falistych włosach i piwnych oczach. Oby dwie są oczywiście czysto krwistymi czarownicami, wychowywane na tych samych zasadach co ja. Nasza trójka jest to skład różnych osobowości. Tak skrajnie różne, a jednak podobne. Np. Katherine to ta zabawna, wesoła, lubiąca się zabawić. Można ją nazwać żeńską odmianą bad boya. Przespała się chyba z połową szkoły, w jeden rok szkolny. Jednakże jest ona wymagająca jeżeli chodzi o swoich partnerów łóżkowych. Nigdy nie przespała by się ze szlamą lub z  zdrajcom krwi, nawet po pijaku. Choć na pozór jest spokojna, to jednak potrafi nieźle dokopać, więc lepiej z nią nie zaczynać. Jest miła,ale do czasu. Elizabeth Lee jest jej kompletnym przeciwieństwem. Spokojna, cicha, opanowana. Lubi się uczyć i nie przepada za chłopakami. Nie żeby wolała dziewczyny, po prostu naukę stawia na pierwszym miejscu. No zaraz po przyjaciółkach. Jednakże ma ona jeszcze swą drugą, mroczną stronę. Co prawda rzadko ją pokazuje, ale jednak ją posiada. Nienawidzi, gdy ktoś porównuje ją do Granger. Raz jakiś Ślizgon popełnił ten błąd i  bardzo tego pożałował. Gdy z nim skończyła przeniósł się do Durmstrangu i nigdy już go nie widzieli. Umie zabalować i to dosyć ostro, z resztą jak każdy Ślizgon. Przez pewien czas w 5 klasie wykorzystywała chłopaków seksualnie. Znaczy, nie żeby ich zmuszała. Sami wskakiwali jej do łóżka. Później z tym skończyła, gdy zobaczyła swoje oceny, które no nie ukrywajmy bardzo spadły. Od tamtego czasu, nie spojrzała na żadnego chłopaka.  No to by było na tyle. Jednakże jeżeli chodzi o mnie to ja także posiadam swoje dwie strony. Lecz bardzo mało jest czarodziei, którzy poznali mnie od tej lepszej strony. Tak. Poznajcie mnie. Królową sarkazmu i ciętych ripost. Ave Ja. Wracając do sprawy. Jak już wcześniej wspomniałam nie jestem, za bardzo popularna  w Slytherinie z własnego wyboru. Wolę trzymać się na uboczu, a nie wciąż być w centrum uwagi. Na początku mojej "kariery" w Hogwacie, nie którzy próbowali się we mnie zaczepiać, ale nie dałam się. Właśnie w tedy uczniowie poznali moją ciemną stronę. Pewien Ślizgon miał czelność mnie obrazić, a ja nie pozwolę sobą pamiętać. Oj popamietał mnie na długo, a raczej na zawsze, bo pozostawiłam na jego policzku bliznę. Po tej sytuacji wyjechał i nigdy już nie wrócił.  Można się było domyślić , że nikt nie był na tyle głupi, żeby powtórzyć ten błąd. Właśnie od tamtej sytuacji wszyscy mnie szanują i nie wykluczają mnie z żadnych ważnych wydarzeń. W pewien sposób jestem popularna i mogłabym być jeszcze bardziej, ale jakoś mnie to nie kręci. Może kiedyś. Się zobaczy. Jak na razie muszę się skupić na ważniejszych sprawach i nie jest to wybór sukni na imprezę. Nie. Na 4 roku pod koniec turnieju Trojmagicznego stało się coś niemożliwego i niesamowitego. Czarny Pan wrócił. Tak, wrócił i zbiera swoich dawnych popleczników rozproszonych na całym świecie. Od tamtego wydarzenia,czyli 2 lata temu nastały mroczne czasy. Było już wiele niewyjaśnionych zniknięć ważnych osobistości. Morderstwa i terrory na mugolach to codzienność w tych czasach. Jednakże każdy w tym czasie musi dokonać wyboru: Czy stanąć po jasnej stronie  , czyli szlam,mugoli i zdrajców krwi ? Czy może stanąć po ciemnej stronie i być posłusznym swojemu mistrzu, Czarnemu Panu ? To czas wyboru. Ja już swojego dokonałam. Trzeba wiedzieć, że  gdy wcześniej była wojna przed upadkiem Lorda Voldemorta moja rodzina była najwierniejszymi sługami Czarnego Pana. Moi rodzice, Aaron i Rebecca Prince należeli do Wewnętrznego Kręgu. Tak samo jak rodzice moich przyjaciółek, Katherine i Elizabeth. Po zniknięciu Czarnego Pana moi rodzice chcieli być wierni swojemu mistrzowi do samego końca,ale okazało się, ze moja matka, Rebecca jest ze mną w ciąży. Razem z rodziną Lee i Davis, którzy też spodziewali się dziecka postanowili oczyścić się w ministerstwie mówiąc, ze działali pod wpływem zaklęcia Imperio. Ministerstwo im uwierzyło zważywszy na ich wysoką  pozycję w społeczeństwie i w ministerstwie. Oczyszczono ich z zarzutów i mogli wychowywać nas w spokoju. Jednakże zawsze mieli nadzieję, ze ich Pan powróci i skończy to co zaczął. Ta historia jest mi dobrze znana, gdyż moi rodzice wychowywaniu mnie na przyszłego Śmierciożercę. Nie mieli skrupułów choć to nie znaczy, ze mnie nie kochali. Może nie okazywali tego często, lecz ja dobrze o tym wiedziałam.Widziałam dumę w oczach rodziców jak mówiłam o tym jak dokuczam Gryfonom. Jak tępię szlamy i zdrajców krwi. Jak kpię z Pottera i jego przyjaciół, słynnego Golden Trio. Cieszyłam się i nadal się cieszę widząc tę dumę i radość jak uczyli mnie zaklęć niewybaczalnych. Co jak co, ale te zaklęcia opanowałam perfekcyjnie. Lee i Davis także szkolili swoje córki na przyszłych Śmierciożerców. Teraz po wielu latach nauki możemy spełnić wolę i nadzieję naszych rodziców. Moim wyborem był Czarny Pan. W wojnie stanę po ciemnej stronie by walczyć o honor czarodziei czystej krwi. Będę walczyć do końca by wyplenić szlamy i mugoli na całym świecie.  Skoro już o tym mowa. Ruszyłam do łazienki by wziąć zimny prysznic. Po 15 minutach w samym ręczniku ruszyłam do garderoby. Tam włożyłam czarny, koronkowy komplet bielizny i czarne skarpetki, a na to czarne rurki, tego samego koloru tunika oraz botki na korku. Pomalowałam paznokcie na czarno i zrobiłam mocny makijaż. Włosy związałam w wysoką kitkę. Spojrzałam w lustro. Widziałam szczupłą dziewczynę, średniego wzrostu o nienagannej wręcz mlecznobiałej cerze. Szlacheckie rysy twarzy,mały nos, pełne różane usta. Brązowe włosy sięgające mi poniżej łopatki,kiedy są rozpuszczone, a teraz są nienagannie uczesane i idealnie poste. Jednakże w twarzy najbardziej wyróżniają się oczy. Piękne niebieskie oczy, które mają w sobie szatańskie iskierki na myśl co się zaraz stanie. Nie mogę już się doczekać. Tak długo czekałam na ten dzień. Nie tylko ja, ale Katherine i Elizabeth także. Narzuciłam na siebie płaszcz, a swoją różdżkę schowałam do kieszeni jeansów. Nagle za sobą usłyszałam głos swej matki:
- Już czas córko.
Odwróciłam się w jej stronę. Przede mną stała starsza kopia mnie z wyjątkiem oczu, które były szmaragdowe. Rebecca Prince, moja matka stała przede mną w stroju Śmierciożercy i uśmiechała się do mnie. Wyciągnęła do mnie rękę, w której miała maskę mówiąc:
- Oto ostatni element ubioru Śmierciożercy, noś ją godnie.
Wzięłam maskę z rąk matki i powoli ją założyłam. Rebecca  uśmiechnęła się na ten widok. Zarzuciłam kaptur na głowę jak zrobiła to moja matka, która po chwili powiedziała:
- Musimy już iść. Czas zrobić z Ciebie prawdziwego Śmierciożercę.
Na te słowa obie uśmiechnęłyśmy się i ruszyłyśmy w stronę wyjścia z dworu, gdzie czekał na nas mój ojciec. Czas na ostatni etap inicjacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz