wtorek, 14 czerwca 2016

Rozdział 2 Inicjacja

Szłam coraz ciemniejszym korytarzem w dół. Drogę oświetlały mi pojedyncze pochodnie. Moi rodzice szli przede mną szybkim i dumnym krokiem. Kierowałam się za nimi z beznamiętnym wyrazem twarzy. Nie pozwoliłam sobie by na moją twarz wypłynęły jakiekolwiek emocje. Wreszcie dotarliśmy do celu. Znajdowałam się w dużym ciemnym pomieszczeniu. Kolorystyka była tutaj dosyć zgrana. Czerń, szmaragd i srebro. Kolory Domu Slytherina. Można się tego było spodziewać, w końcu wszyscy tutaj na czele z Czarnym Panem należeli lub należą do tegoż domu. Nie zwracając uwagi na swoich rodziców ruszyłam w stronę stojących przy ścianie postaci, po których posturze rozpoznałam swoje przyjaciółki.Na powitanie skinęłyśmy sobie głową. Nic nie mówiłyśmy. Czekałyśmy na to co ma nadejść. Gdy już wszyscy byli obecni, czyli cały Wewnętrzny Krąg Czarny Pan  stanął na środku pomieszczenia mówiąc:
- Witajcie drodzy Śmierciożercy. Spotkaliśmy się tu z pewnego powodu. Otóż dzisiaj do naszego grona dołączą nowe Śmierciożerczynie. Ale, żeby to nastąpiło muszą przejść ostatni etap inicjacji, by otrzymać Mroczny Znak.  Nie przedłużajmy, więc. Zapraszam do mnie drogie panie.
Na te słowa wszystkie trzy ruszyłyśmy w stronę Czarnego Pana. Szłam na czele naszej trójki. Gdy stanęłam przed Nim uklękłam i ucałowałam skrawek Jego szaty. Dopiero gdy dotknął mojego ramienia wstałam i ustąpiłam miejsca moim towarzyszkom. Po chwili wszystkie stałyśmy w jednym szeregu wyprostowane i czekające na zadanie. Czarny Pan uśmiechnął się na ten widok, przynajmniej wywnioskowałam, że to jest uśmiech z grymasu na Jego twarzy. Spojrzał na nas od góry do dołu i powiedział:
- Czas na wasze już ostatnie zadanie. Dołohow, Rookwood wiecie co macie robić.
Na te słowa mężczyźni ruszyli tylko w sobie znanym kierunku. Po chwili wrócili z dziesięcioma mugolami. Wyrzucili ich na środek patrząc na nich z pogardą i szyderstwem. Były do dwie rodziny, zważywszy na ich podobieństwo. Dwóch starszych mężczyzn około trzydziestki oraz w podobnym  wieku dwie kobiety. Reszta to były dzieci. Od 8-16 lat. Były przerażone. Nie tylko one, tak samo ich rodzice. Patrzyli się na wszystkich z przerażeniem. Wiedziałam co zaraz będziemy musiały zrobić. Czułam jak obok mnie stojąca Katherine nie może się już doczekać. Ja stałam niewzruszona. Wreszcie usłyszałyśmy rozkaz:
- Macie ich zabić, ale chcę ocenić wasze umiejętności dlatego po kolei. Najpierw Davis.
Na te słowa wyżej wymieniona pokłoniła się i ruszyła w stronę mugoli. Oni przerażeni cofali się. Matki schowały swoje dzieci za sobą. Brunetka nic sobie z tego nie robiąc, zaklęciem przywołała do siebie jednego z ojców. Rzucała na niego różnorodne klątwy. Widziałam jak się świetnie bawiła, aż wreszcie powiedziała:
- Avada Kedavra.
Mugol padł martwy. Usłyszałam krzyk rozpaczy. Należał on do prawdopodobnie żony już martwego mugola. Katherine szybko do niej poszła i rzuciła w nią Cruciatusa. Trzymała ją nim 10 minut , aż wreszcie Czarny Pan powiedział,że ma kończyć. Bez mruknięcia okiem zabiła ją. Następna w kolejce była Lee. Ona natomiast zajęła się trójką rodzeństwa.  Torturowała ich długo i kazała patrzeć im na swoje cierpienie. Najbardziej krzyczał chłopczyk w wieku około 8 lat. W końcu go zabiła. Czarny Pan zwrócił się teraz do mnie:
- Twoja kolej Prince.
Ukłoniłam się i ruszyłam w stronę jeszcze bardziej przerażonych mugoli patrzących na martwe i zmasakrowane ciała. Wiedzieli co ich czeka. Najpierw postanowiłam zając się małżeństwem. Najpierw rozgrzewka:
- Crucio.
Trzymałam ją nim  kobietę  z 15 min. Krzyczała w niebo głosy, a jej mąż nie mógł na to patrzeć,ale musiał, bo zmusiłam go zaklęciem. Widziałam cierpienie w jego oczach. Kolejne klątwy:
- Sectumsempra
Widziałam jak cierpi fizycznie, ale chciałam też,żeby cierpiała psychicznie dlatego teraz zaklęcie rzuciłam na jej męża:
-  Levicorpus
Mężczyzna poleciał na ścianę z taką siłą, że stracił przytomność. Zaklęciem przywołałam go do siebie i powiedziałam:
- Crucio.
Natychmiast się obudził i zaczął wić się na podłodze i krzyczeć. Rzuciłam na niego Silencio i nie przestawiając Cruciatusa magią bezróżdżkową rzuciłam go również na kobietę. W tym samym momencie małżeństwo wiło się pod tym okrutnym zaklęciem, które ja uwielbiałam. Usłyszałam jakieś szepty za sobą.Nic dziwnego. Rzadko się zdarza, by któryś  z czarodziei opanował ten rodzaj magii, a tu stoję ja, szesnastolatka, która torturuję dwoje mugoli w tym samy czasie. Wzmocniłam zaklęcie. W końcu z wycieńczenia mężczyzna umarł. Kobieta spojrzała na swojego męża, a później na mnie, na swoje dzieci przestraszone i w końcu znów na mnie. Powiedziała cicho,że tylko ja to usłyszałam:
- Proszę, jeżeli już musisz zabić moje dzieci, błagam oszczędź im tych tortur. Błagam niech nie cierpią. Błagam.
Wyszeptała ostatnie te słowa i zmarła. Podeszłam do dzieci małżeństwa, które przed chwilą zabiłam.Patrzyły na mnie przerażone, ale widziałam coś jeszcze w ich oczach. One wiedziały. Wiedziały co ich czeka. Miały świadomość, że umrą dzisiaj i w tej chwili, z moich rąk. Rzuciłam nieme zaklęcie by oślepły,by nie widziały nawzajem swojej śmierci.Magią bezródżkową wypowiedziałam zaklęcie by za chwilę pojawiły się trzy zielone płomienie i trafiły w sparaliżowane ciała trójki bezbronnych sierot. Za chwilę już widziałam ich martwe ciała, które upadły przede mną. Z beznamiętnym wyrazem twarzy odwróciłam się i skierowałam się w stronę przyjaciółek. Gdy zajęłam swoje miejsce w szeregu dopiero teraz zauważyłam ciszę panującą w okół mnie. Wszyscy patrzyli się na mnie z szokiem. Spojrzałam na twarze swoich rodziców, którzy patrzyli na mnie z dumą. Wreszcie wszyscy znów parzyli na nas beznamiętnie, a Czarny Pan odezwał się:
- Dobrze. Ukończyłyście ostatni etap inicjacji. Teraz nastąpi naznaczenie. Katherine Davis wystąp.
Wymieniona wystąpiła z szeregu i podeszła do Czarnego Pana, który czekał na nią z różdżką. Brunetka wyciągnęła lewą rękę, którą złapał i wymówił pewne zaklęcie by po chwili głośno mówić:
- Czy przyrzekasz być wierna swojemu Panu i spełniać wszystkie Jego rozkazy ?
- Przyrzekam.
- Czy przyrzekasz być wierna Moim ideą i tępić szlamy, mugoli i zdrajców krwi ?
- Przyrzekam.
- Witaj wśród Śmierciożerców.
Ta sytuacja powtórzyła się dwukrotnie. U Elizabeth, a później u mnie. Gdy wypalał mi Mroczny Znak czułam ogromny ból, ale ani razu się nie zająkałam ani nie skrzywiłam. Po wypaleniu znaku wróciłam do szeregu. Czarny Pan przemówił ostatni raz tego wieczoru:
- Zostałyście dziś Naznaczone. Noście dumnie ten znak i wypełniajcie przyrzeczenie Mi dane. Niebawem dostaniecie swoje zadania, jednakże  teraz rozejść się. Spotkanie uważam za zakończone.
Powiedziawszy to zniknął w czarnej mgle, a po nim inni Śmierciożercy. Ja patrzyłam się na moje lewe przedramię, na którym widniał tak długo przeze mnie oczekiwany Mroczny Znak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz